Najnudniejsze miasta świata. Nie zalecane do zwiedzania

Kiedy powiedziałem, że jadę do Hanoweru, jeden ze znajomych uniósł brwi ze zdziwienia.
- Do Hanoweru? To najnudniejsze i najbardziej bezbarwne miasto w Niemczech. Pojechałbym do Hamburga, naprawdę jest tam co zobaczyć.

Ale zostałem zaproszony do Hanoweru i obiecałem wycieczkę po mieście. Poszedłem i nie żałowałem.

Obiecali się ze mną spotkać, ale na wszelki wypadek zgodziliśmy się. Jeśli coś się stanie, rozgrzejemy się i spotkamy pod ogonem.

Trochę mnie zaskoczyło to miejsce spotkań. Ale od razu stało się jasne, że w Hanowerze „pod ogonem” to jedno z najpopularniejszych miejsc spotkań.

Słynny „ogon” należy do konia króla Hanoweru Ernsta Augusta. Ogon jest pierwszą rzeczą, którą widzi każdy, kto przyjeżdża do Hanoweru. Dopiero wychodząc na plac dworcowy i odwracając się w stronę stacji, można zobaczyć samego króla. Oczywiście jego rzeźba. Plac dworcowy nosi imię króla. Jest kochany i szanowany w Hanowerze. Nawiasem mówiąc, jest to napisane na cokole. Mówią, że był to pierwszy król, który zamieszkał na stałe w Hanowerze.
Skoro już patrzymy na stację, warto zwrócić na to uwagę. Hanowerzy są dumni ze swojej stacji.
Zbudowana w 1876 roku stacja ta jest pierwszą stacją w Niemczech zaplanowaną według kompleksowego planu. Swoją drogą, wygodne.

Już dawno zauważyłem, że Niemcy w ogóle, a Hanowerzy w szczególności, kochają wygodę. I nie tylko dla siebie. Biuro obsługi turystycznej w Hanowerze (znajdujące się tutaj, na placu naprzeciwko dworca) chętnie Państwu pomoże, w razie potrzeby zarezerwuje hotel i udzieli informacji. W Hanowerze kochają i dbają o swoich gości. Spójrz na swoje stopy. Czy widzisz czerwoną linię pod swoimi stopami?

Jeśli znajdziesz się sam w Hanowerze i nie ma nikogo, kto mógłby Ci pokazać miasto, nie rozpaczaj! Zachęcamy do podążania za czerwonym paskiem namalowanym na asfalcie. To słynna hanowerska czerwona nić dla turystów i gości miasta.
Będziesz potrzebować od dwóch do trzech godzin. Czeka na Państwa przyjemny, ciekawy i edukacyjny spacer połączony ze zwiedzaniem Hanoweru.

Już teraz zapraszam na ten spacer! Jestem szczęściarzem. Miałem wspaniałych przewodników. Ludzie zakochani w swoim mieście. Nie tylko spacerowaliśmy i patrzyliśmy. Naszemu spacerowi towarzyszyły ciekawe historie i szczegóły.

Elegancka Luiza

Zbudowany stosunkowo niedawno, bo w 1987 roku, pasaż handlowy nosi nazwę „Galerii Louise”. Hanowerzy mówią „Louise”. Kompleks handlowy ma 155 metrów długości i 12 metrów wysokości. Szklany przezroczysty dach. W centrum handlowym znajduje się około 40 sklepów i butików. Bardzo świątecznie i elegancko. Mówią, że można tu kupić absolutnie wszystko. Od modnych ubrań po kwiaty i meble.
Ale proszę, wybacz mi. Nie jestem fanką zakupów... nie jestem ekspertem, nie. Tak i idziemy na spacer! A kto poniesie zakupy??? A te dwie, trzy godziny przeznaczone nam na spacer miną tutaj niezauważone.
Chodźmy, dziewczyny, chodźmy!

Spójrz, naprzeciwko galerii Louise jest kolejny pasaż handlowy. Nazywa się to różnymi nazwami. Trochę młodsza siostra Louise, trochę Kröpke-passage. Ale możesz tam pójść, choćby tylko popatrzeć, beze mnie. Wiesz jak dojechać, ale nie mów, że nie ostrzegałem Cię o wygórowanych cenach. Ostrzegam cię!

Swoją drogą, jesteśmy na Plac Kröpkego. Tak, jest bardzo blisko stacji. Tak blisko, że jeśli zejdziesz do metra, znajdziesz się na ruchliwej podziemnej ulicy łączącej plac Kröpke z dworcem głównym. Cóż, oczywiście, znów odbywa się tu handel. Stacja metra Kröpke jest uważana za główny węzeł przesiadkowy miejskiego metra.

Wynurzamy się na powierzchnię ziemi. Zawsze jest tu dużo ludzi. Jednak pomimo ogromnych tłumów ludzi, będzie można znaleźć miejsce, aby usiąść z boku i obserwować życie jednego z najbardziej ruchliwych placów w mieście.
Jeśli kiedykolwiek usłyszycie w wiadomościach o wiecu w Hanowerze, najprawdopodobniej odbędzie się on tutaj. Datują też tutaj, na placu. Tutaj, na tym zegarku.

Zimą przed Bożym Narodzeniem na tym placu instalowana jest tradycyjna piramida i karuzela.

W dawnych czasach pod fasadą teatru znajdował się parking dla powozów. Obecnie problem parkowania rozwiązuje się nieco inaczej. Pod placem znajduje się parking podziemny. Ma dostęp do teatru.
Budynek teatru wzniesiono w stylu klasycyzmu. Jego fasadę zdobią posągi znanych poetów i kompozytorów.
Budynek wzniesiono według projektu wybitnego architekta Georga-Ludwiga Lavesa w latach 1814-1864. Został zaprojektowany i zbudowany dla królewskiego teatru dworskiego.
Podczas bombardowania miasta w lipcu 1943 roku teatr spłonął. Przywrócenie go zajęło 5 lat.
Teatr ma doskonałą akustykę. Mieści 1220 widzów.

Wychodzimy na ulicę nazwaną imieniem jednego z angielskich królów. Okazuje się, że Jerzy III był jednocześnie królem Wielkiej Brytanii i Hanoweru od 1814 do 1820 roku. Ulica nosi jego imię.
W prawie wszystkich przewodnikach znajdziesz informację, że Georgstrasse miejscowi pieszczotliwie nazywają to miejsce „Shorze”, ponieważ można tu znaleźć wiele małych sklepów, a mieszkańcy uwielbiają tu po prostu spędzać czas. Można też wspomnieć o „steintorze” – kamiennej bramie na odcinku deptaka.

Z jakiegoś powodu nie piszą (nie udało mi się znaleźć) o pomniku Żydów torturowanych przez hitlerowców, wykonanym w 1994 roku przez Grupę Pamięci kompleksu pamięci. Jest tam wiele nazwisk. Stałem i czytałem. Nie mam żydowskich krewnych, ale i tak miło było spotkać tak uniwersalny pomnik, tutaj, w centrum zachodnich Niemiec.

Trzej kamienni panowie nie są mi znani. Okazuje się, że są to zabytki:
Louis Stroemer – chirurg i ortopeda (1804-1876)
Karl Karmarsh - słynny technik (1803-1879)
Heinrich Marschner – kapelmistrz hanowerski (1795-1861).
Cóż, miejscowi je znają.

Kontynuujemy nasz spacer. Mijamy okazałe budynki w stylu francuskiego późnego gotyku (oczywiście jest to bank, co innego mogłoby się zmieścić w tak szanowanym budynku?), obok stolików ulicznej kawiarni.




I nagle znaleźliśmy się w zupełnie innej epoce. To nic innego jak pozostałość po murze twierdzy. Zachowany jest od XIV wieku.

Tutaj był Kościół św. Egidia. Pozostał po nim jedynie dziedziniec kościelny.




Starożytne kamienie splecione z bluszczem i dzikimi winogronami tworzą niepowtarzalny uroczysty obraz. Pomnik Klęczących to nowoczesne dzieło hanowerskiego rzeźbiarza Lehmanna. Czyż nie jest prawdą, że bardzo harmonijnie wpisuje się on w klimat pamięci?

Tutaj, w miejscu przeplatania się epok i wydarzeń, powiedziano mi, że kościół św. Egidia była świadkiem głównych wydarzeń reformacji hanowerskiej. Podczas bombardowań w 1943 roku kościół został zniszczony. Nie pozostało nic poza barokową wieżą i zewnętrznym murem cmentarza. Teraz ten zakątek jest żałobnym wspomnieniem wydarzeń II wojny światowej.
Kto by pomyślał, że siostrzanym miastem Hanoweru jest japońskie miasto Hiroszima. Ten dzwon przyjaźni jest prezentem dla Hanoweru od Hiroszimy.

Urzekła mnie atmosfera tego zakątka żywej historii w centrum ogromnego, nowoczesnego miasta. Robiłem zdjęcia, próbując zrozumieć i przekazać raczej sprzeczne uczucia. Nie jestem w Rosji, jestem w kraju, który rozpoczął wojnę. Ale czy tutaj też opłakują i pamiętają?
Jakby na potwierdzenie moich przemyśleń, na odrestaurowanej wieży starego kościoła zaczęły bić dzwony. Po raz kolejny zazdrościłem Niemcom. Wiedzą, jak chronić historię.
Moi przyjaciele opowiadali mi, że dzwony na tej wieży dzwonią cztery razy dziennie, przypominając im o zmarłych. Niemcy nie milczą na temat nieprzyjemnych wydarzeń w swojej historii. Traktują historię jako historię. To było. I od nas, żyjących, zależy, czy to zrozumiemy.

Będziemy oczywiście kontynuować nasz spacer po Hanowerze. Na razie zatrzymajmy się tu na chwilę. Zapomnijmy, że w pobliżu znajdują się ulice miejskie. Spójrz, jak pięknie liście dzikich winogron wspinają się po murach starego miasta. Czy słyszysz dzwony? O czym śpiewają i płaczą?
O czym niestety milczy prezent Hiroszimy?
Ludzie! Nie pozwalaj na to! Nie pozwól, żeby to się powtórzyło!

Po przejechaniu całej Norwegii, zachwyceni jej pięknem, udaliśmy się do ostatniego punktu tego kraju – stolicy państwa – Oslo. Szczerze mówiąc, po tygodniu w Norwegii spodziewałem się zobaczyć coś podobnego ze stolicy, więc byłem ogromnie zawiedziony. Kiedyś planowałem objechać Skandynawię, ale wyłącznie po stolicach i bez samochodu, i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jaki byłby to ogromny błąd.

Powodów, dla których Oslo nie zrobiło na nas wrażenia, może być kilka: niesprzyjająca pogoda, która zaskoczyła nas po raz pierwszy podczas naszej podróży, ogromne ceny za parkowanie rzędu 300-400 rubli za godzinę, które po prostu nie pozwalały na spokojny spacer, choć były podobne w Bergen i Olessun, i to Nie zepsuło to wrażenia, ale może pierwsze wrażenie zepsuło Park Vigelanda ze swoimi niezwykle wyrazistymi rzeźbami.

To Pałac Królewski, dyskretny po norwesku. Wydaje mi się, że nasze domy przy Newskim Prospekcie w Petersburgu robią większe wrażenie. Otacza go Park Królewski.

Teatr Narodowy również utrzymany jest w stylu klasycznym.

Jedną z głównych ulic miasta jest deptak Karla Johana, który ciągnie się od Pałacu Królewskiego aż do Dworca Centralnego. Zgodnie z oczekiwaniami otwarte są tam sklepy, restauracje i sklepy z pamiątkami. Przy takiej pogodzie wyglądało na opuszczone.

Budynek Parlamentu (Storting) wygląda znacznie bardziej elegancko w porównaniu do Pałacu.

Udaliśmy się na molo, skąd odpływają statki, które zabierają chętnych na przejażdżkę po Oslofjordzie.

Oto XIV-wieczny zamek Akershus, który najlepiej podziwiać i fotografować z wody. Jednak pogoda znowu nie sprzyjała.

Jedną z głównych atrakcji miasta jest Ratusz. Wejście tutaj jest bezpłatne, więc my też weszliśmy, żeby się trochę wyschnąć po deszczu.

Tutaj co roku 10 grudnia wręczana jest Pokojowa Nagroda Nobla, byliśmy tu na około miesiąc przed tym wydarzeniem. Przypominam, że wszystkie pozostałe nagrody w 5 dyscyplinach: fizjologii, fizyce, chemii, literaturze i medycynie przyznawane są corocznie w Sztokholmie. Później pokażę także ten budynek.

To nowoczesny budynek dla centrum Oslo, którego budowa trwała od 1930 do 1950 roku. Styl konstrukcji i zastosowana czerwona cegła przypomniały mi Amerykę.

Elewacja budynku przyciąga bardzo ciekawym zegarem i, jeśli przyjrzeć się bliżej, niestandardową cegłą.

Cóż, najnowszą atrakcją miasta jest Opera na Wodzie, która powstała jeszcze w XIX wieku, ale została zrealizowana dopiero w 2008 roku. Budynek jest ultranowoczesny, przypomina górę lodową, a jednocześnie dość harmonijnie wpisuje się w otoczenie. Dach zbudowany jest z pochyłych płaszczyzn, które pozwalają spokojnie wspiąć się na najwyższy punkt budynku, skąd roztacza się wspaniały widok na fiord i miasto. Budynek wygląda wyjątkowo pięknie od strony wody i po raz kolejny żałuję, że nie mogłem chodzić po wodzie wzdłuż tego fiordu.

Zakończenie naszej podróży przez Norwegię stolicą było najwyraźniej dużym błędem, gdyż mocno zepsuło wrażenie całego kraju, przez który wcześniej przejechaliśmy. Może gdyby pogoda była lepsza to zdanie by się zmieniło, ale wątpię.

Chociaż w tym mieście są naprawdę ciekawe rzeczy - muzea, które też odwiedziliśmy i o nich opowiem w następnej części. Dla nich warto tu przyjechać.

Wycieczka do Kijowa dobiegła końca, a nowa przygoda jeszcze się nie zaczęła, dlatego wracamy do Izraela i będziemy kontynuować zwiedzanie naszego ukochanego kraju. Ponieważ moim celem jest zwiedzenie wszystkich miast i pisanie o nich, czasami muszę wybrać się do niezbyt, jak to delikatnie mówiąc, „seksownych” miejsc. Jedną z takich wycieczek była Netanja – miasto szare, ponure i zupełnie niezrozumiałe.


Pewnie wszyscy wiecie, że jadąc autostradą nr 4 w kierunku północy kraju, obok nowego stadionu w Netanji można zobaczyć starożytne ruiny?

Tym razem, przed wyjazdem do samego miasta, zdecydowałem się je odwiedzić

Wiele osób uważa, że ​​kiedyś znajdowała się tu twierdza krzyżowców, jednak tak naprawdę jest to Birkat (Biarat) Hanun – budynek mieszkalny i gospodarstwo rolne rodziny Hanunów z Tul-Karem.

Kompleks zaczęto budować pod koniec XIX wieku i rozwijano go do końca mandatu brytyjskiego. Do 1948 roku należał do rodziny Hanun. Oprócz dworu znajdowały się tu gaje cytrusowe, studnia (stąd nazwa), zbiornik, a nawet akwedukt doprowadzający wodę do folwarku.

Kiedy zaczęto tu budować stadion, toczono trudną „walkę o pożar”, próbując ocalić zabytkowy folwark. Większość, jak rozumiem, ocalała i nie została zniszczona podczas budowy, ale od tego czasu kompleks rodziny Hanunów pozostaje opuszczony. Nie ma próby przekształcenia go w coś ludzkiego i, jak rozumiem, nie będzie.

Nieco dalej od centrum miasta znajduje się także kolejna atrakcja Netanji – Beit HaBe'er

Budynek, w którym dziś mieści się muzeum historii miasta, jest jedynym zachowanym obiektem folwarku Pardes Ha-Gdud, założonego w 1927 roku przez pięć osób z Legionu Żydowskiego (Ha Gdud Ha-Ivri) dwa lata przed założenie Netanji. Muzeum przedstawia historię Netanji z lat, gdy miasto było jeszcze moszawą (1928–1948).

W trakcie budowy założenia wybudowano tu kwadratowy dziedziniec, dom usytuowano w części wschodniej, a na drugim piętrze mieszkał kierownik folwarku.

Cóż, teraz przejdźmy do centrum

ulica Herzla. Być może jedyną ciekawą rzeczą tutaj jest Beit HaMosadot

Budynek ten powstał w latach trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy stało się jasne, że moszawa się rozrasta i potrzebuje jednego miejsca, w którym scentralizowane zostaną wszystkie instytucje.

Skręćmy w ulicę HaMeyasdim i wyjdźmy do być może najpiękniejszego domu w mieście

Beit Landa. Został zbudowany przez rodzinę Landa w latach 30-tych w stylu międzynarodowym z typowymi elementami Bauhausu

Obecnie dom jest opuszczony i powoli się rozpada. I o ile rozumiem, fakt ten nikomu specjalnie nie przeszkadza

Wychodzimy na główną „promenadę”.

Muzycy uliczni

Fontanna na głównym placu (Kikar Haatzmaut) i jakaś nowoczesna instalacja

Za nią znajduje się kolejna fontanna, coś w rodzaju symbolu miasta

Wygląda na to, że został przeniesiony w nowe miejsce. Wcześniej stał na środku placu.

W ostatnich latach plac został odrestaurowany i zmodernizowany. Wydawało mi się jednak, że nie miała żadnego specjalnego połysku. No tak – nawet w dzień jest tu pełno ludzi, wszyscy siedzą w kawiarni i wygląda na to, że nikt nie pracuje. Oczywiście ze względu na fakt, że większość mieszkańców centrum Netanji to bogaci francuscy Żydzi)

W mieście nie ma nic innego szczególnie interesującego, poza kilkoma fajnymi graffiti

Wygląda na to, że lokalni mieszkańcy mają pojęcie o „szarym” swoim mieście i starają się je w jakiś sposób ozdobić.

Przyznam szczerze, że mimo że był piękny słoneczny dzień, Netanja wywarła na mnie bardzo przygnębiające wrażenie.

Oczywiście miasto nie sprawia takiego wrażenia zniszczenia jak Tyberiada – czy beznadziejności jak Kiryat Gat –

Ale wydaje mi się, że jest tu nieznośnie nudno, a życie w Netanji bardzo szybko może się znudzić.

Chociaż pewnie mogło być gorzej. Byłem niedawno w super reklamowanym mieście Ra'anana i tam z pewnością można umrzeć z nudów. W Netanji przynajmniej jest morze, ale tam na głównej ulicy jest jedna nieszczęsna cukiernia a la cafe, w której wszyscy siedzą - i tyle. Ani jednego pięknego domu, nic. A nieruchomości tam kosztują miliony dolarów, a wielu mieszkańców twierdzi, że ma tam prawdziwą „Europę”. Nie starczyło mi nawet zdjęć na post.

To wszystko. Nie ma potrzeby kontynuować tematu Netanji)

Globalny portal podróżniczy TripAdvisor opublikował wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 1400 turystów z całego świata, z których Moskwa jawi się jako jedno z najbardziej nieprzyjaznych miast w Europie.

Globalny portal podróżniczy TripAdvisor opublikował wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 1400 turystów z całego świata, z których Moskwa jawi się jako jedno z najbardziej nieprzyjaznych miast w Europie. Jednocześnie, jeśli Moskwa okazałaby się „zwycięzcą” tylko w jednej kategorii, to stolice Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch pojawiają się na kilku listach jednocześnie - zarówno Londyn, Paryż, jak i Rzym uzyskały największą liczbę pozytywnych i punkty ujemne.

Według podróżnych Londyn okazał się taki najdroższe miasto w Europie z najbardziej tętniącym życiem nocnym i najlepszymi parkami publicznymi, ale mimo to zdobył tytuł najbrudniejsza europejska stolica. Warto zauważyć, że Londyn zajął drugie miejsce na liście nieprzyjaznych miast i jednocześnie trzecie miejsce na liście miast o najbardziej przyjaznej populacji – podaje NEWSru.com.

Paryż zachował swoją reputację najbardziej romantyczna stolica Europy. Ponadto wyprzedziła rywali w nominacji na najlepszą kuchnię, zajęła drugie miejsce pod względem atrakcyjności mieszkańców i parków publicznych oraz trzecie pod względem możliwości, jakie dają miłośnicy nocnego życia. Jednocześnie Paryż prowadzi na liście miast z najbardziej nieprzyjazną populację. Ponadto zajmuje drugie miejsce na listach najdroższych i najbrudniejszych miast w Europie.

W Rzymie turystów oczarowali przede wszystkim lokalni mieszkańcy: w czołówce przoduje stolica Włoch według atrakcyjności mieszkańców. W pozostałych nominacjach Rzym zajął skromniejsze miejsca: drugie miejsce w kategorii „Najlepsza kuchnia”, trzecie w kategorii romantyczność i najlepsze zakupy, a jednocześnie wysokie koszty i zanieczyszczenia.

Zamykają listę prezentowaną przez portal najbardziej nudny Według turystów miastami Europy są Bruksela, Zurych i Warszawa. Co więcej, podczas gdy Zurych zajmuje pierwsze miejsce wśród najczystszych miast w Europie, Bruksela i Warszawa pojawiają się jedynie na nieatrakcyjnej liście nudnych miast.

Ponadto nagrody w różnych kategoriach trafiły do ​​Amsterdamu, Barcelony, Budapesztu, Wenecji, Dublina, Kopenhagi, Lizbony, Pragi, Sztokholmu i Florencji, a tytuł zdobyła Praga najtańsza europejska stolica.

Przypomnijmy, że Moskwa znalazła się już wcześniej w pierwszej dwudziestce najbrudniejszych miast świata, sporządzonej przez brytyjską firmę badawczą Mercer Human Resource Consulting. W tym rankingu stolica Rosji znalazła się na 14. miejscu. Ranking powstał na podstawie danych o poziomie utylizacji odpadów, zanieczyszczeniu powietrza, zdatności wody do spożycia, poziomie usług medycznych, dostępności środków medycznych oraz rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych w 215 największych miastach świata.

Przypomnijmy, że przedstawiciele rosyjskiej branży turystycznej wyrazili już zaniepokojenie faktem, że z roku na rok do Moskwy chce przyjechać coraz mniej obcokrajowców. W 2007 roku napływ turystów spadł o dziesięć procent.

Na początku lat dziewięćdziesiątych podróżowali masowo, potem się zatrzymali. Wpływ ma zarówno poziom usług, jak i wysokie koszty, a także brak nowych produktów turystycznych: przez ostatnie siedemdziesiąt lat turystom pokazywano to samo.

Jedną z prób zmiany sytuacji przez władze Moskwy były „Szklane ulice” – nowy projekt stołecznych architektów. Ta droga z Ogrodu Nieskuchnego do centrum biznesowego Moskwy trzykrotnie przecina rzekę Moskwę. Na pięciu kilometrach trasy znajduje się pół tysiąca zabytków i 260 obiektów historycznych. Część trasy będzie przykryta przezroczystą nasadką wykonaną z wytrzymałego tworzywa sztucznego. A druga rzeczywistość, która straszy turystów, najwyraźniej powinna pozostać poza jej granicami.

Jeśli chodzi o mieszkańców stolicy, jak wynika z ubiegłorocznego badania Rosyjskiej Fundacji Opinii Publicznej, większość Rosjan zauważalnie odróżnia Moskali od mieszkańców innych miast, choć postrzega Moskwę jak zwykłe duże miasto.

Jeśli znajdziesz błąd, wybierz fragment tekstu i naciśnij Ctrl+Enter.